Najwyższy czas na otwarcie gastronomii, bo jej zaległości wobec dostawców i banków sięgają już prawie 728 mln zł. Tylko w marcu nieopłacone na czas rachunki i raty kredytów podwyższyły się o 13 mln zł, dwa razy bardziej niż w poprzednich miesiącach.
Uruchomienie restauracyjnych ogródków 15 maja to zaledwie początek powracania do normalności. Jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, lokale będą od 28 maja mogły wrócić do tak wyczekiwanego regularnego funkcjonowania, choć na razie nadal tylko z co drugim stolikiem.
W ciągu roku pandemii, między marcem 2020 i 2021 r., zaległości branży gastronomicznej wzrosły o ponad 80 mln zł, czyli o 12,4 proc. do 727,8 mln zł – wynika z danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i BIK. Najgorzej zadziało się w firmach prowadzących ruchome placówki gastronomiczne. Goszczące na różnego rodzaju plenerowych imprezach czy pod biurowcami foodtrucki nie miały w minionym roku zbyt wielu okazji, by spotkać się z klientami. W rezultacie wartość ich przeterminowanych płatności wobec kontrahentów i banków podwyższyła się najbardziej, bo o ponad 26 proc. i przekroczyła 17 mln zł.
– Liczne lockdowny to straty restauratorów liczone w miliardach złotych i możliwe, że nawet ćwierć miliona ludzi bez pracy. Mocno pogłębiające się problemy finansowe branży gastronomicznej pokazują, że to naprawdę ostatni dzwonek na restart. Zaległości zaczęły przyrastać na coraz większą skalę i tylko w marcu podwyższyły się o 13 mln zł, to dwa razy bardziej niż w poprzednich miesiącach, które też upłynęły w cieniu pandemii – zwraca uwagę Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor.
Zgodnie z przyjętym przez rząd rozporządzeniem przy utrzymującym się niskim poziomie zakażeń możliwe będzie stopniowe luzowanie obostrzeń według zaplanowanego harmonogramu. W przypadku branży gastronomicznej oznacza to, że od 15 do 27 maja restauracje będą mogły serwować posiłki tylko w ogródkach. Co drugi stolik będzie musiał pozostać wolny, a odległość między nimi ma wynosić co najmniej 1,5 m, chyba że zostaną rozdzielone przegrodą o wysokości co najmniej 1 m, licząc od powierzchni stolika. Dopiero od 28 maja dojedzie do tego możliwość konsumpcji w samych lokalach – pod warunkiem, że klienci do czasu zajęcia swoich miejsc będą mieli zakryte usta i nos. Obsługa kelnerska przez cały czas ma pracować w maseczkach.
– Nowe regulacje, tym razem pozwalające na działanie ogródków restauracyjnych, spowodowały, że branża liczy na odrobienie strat i walczy o swoje. Na razie lokale muszą co prawda dostosować się do wymogów prawnych i zainwestować w odpowiednie wyposażenie. Niektórzy, np. galerie handlowe, myślą też o przeznaczeniu na ten cel dodatkowych powierzchni, takich jak parkingi czy tarasy na ostatnich piętrach budynków. Przedsiębiorcy szukają wszelkich rozwiązań, bo za chwilę wielu z nich może już przestać istnieć. W realizowanym dla nas badaniu to właśnie firmy usługowe na początku drugiego kwartału najczęściej mówiły o ryzyku upadłości. Kolejne miesiące zamknięcia mogły tylko jeszcze bardziej pogorszyć sytuację – zauważa Sławomir Grzelczak.
Podczas gdy ogólnie na prawdopodobieństwo bankructwa firmy, w ciągu minionych 12 miesięcy wskazywało 21,8 proc. przedsiębiorców, to w usługach ten odsetek wynosił aż 30,2 proc. i był dwukrotnie wyższy niż np. w produkcji (15,1 proc.) i niemal trzykrotnie wyższy niż w handlu (11,5 proc.) – wynika z badania zrealizowanego przez Instytut Keralla Research dla Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor.
Choć najbardziej covidowe obostrzenia przełożyły się na pogłębienie przeterminowanych zobowiązań ruchomych punktów gastronomicznych, to jednak największa kwota zaległości ciąży na restauracjach i innych stałych placówkach gastronomicznych. Ich zadłużenie przekroczyło już 601 mln zł. To właśnie ta działalność miała też pokaźny przyrost zadłużenia między lutym a marcem br. – wzrosło ono o 11 mln zł.
Badanie zrealizowane przez Instytut Keralla Research, przeprowadzane co kwartał wśród mikro, małych i średnich firm. Próba = 500, technika: wywiady telefoniczne, termin: marzec / kwiecień 2021 r.