Rozmowa z Natalią Popławską, psychologiem, specjalistą diagnozy psychologicznej, psychoterapeutą poznawczo-behawioralnym
- Przyznać trzeba, że to wyjątkowo trudna sytuacja, w której prawdopodobnie większość z nas znalazła się pierwszy raz w życiu. Jednak wszystko wskazuje na to, że to nie jest koniec świata. Oczywiście trudno będzie ten czas przeżyć zupełnie spokojnie, ale jak najbardziej można zastosować kilka rozwiązań, które nas uspokoją. Co pocieszające, prowadząc terapię online spotkałam się z kilkoma opiniami, że w sumie to trudny czas, ale z drugiej strony jest to dodatkowa chwila na odpoczynek i relaks, więc jak w większości sytuacji są tu plusy i minusy.
- Zapewne wyda się to niedorzeczne, ale najlepszym sposobem jest postaranie się o to, aby żyć w miarę normalnie. Z całą pewnością nie powinniśmy zaniedbywać relacji z bliskimi. Oczywiście każdy z nas wolałby się spotkać ze znajomymi w kawiarni czy pubie, ale w obecnej sytuacji jest to niemożliwe. Jednak z pomocą przychodzi nam technologia. Warto umówić się z grupką znajomych np. na Skype i zachować w tym spotkaniu pozory normalności. Przypuszczam, że obecnie dominującym tematem rozmów jest pandemia, ale dobrze byłoby porozmawiać też o czymś dobrym. Kolejną kwestią jest nie porzucanie swojej dotychczasowej aktywności. Jeśli ktoś systematycznie chodził na siłownie, niech zamieni to na ćwiczenia w domu. Gdy uczęszczaliśmy na jakieś zajęcia dodatkowe, to warto zająć się czymś podobnym w zaciszu domowym. Dobrze jest też odkurzyć jakieś stare zainteresowania albo zająć się czymś, na co zawsze mieliśmy ochotę, ale nigdy nie mieliśmy na to czasu. Takie zajmowanie się sobą i dostarczanie sobie przyjemnych chwil z całą pewnością będzie pomocne w radzeniu sobie z trudnymi emocjami. Niestety jesteśmy zalewani głównie negatywnymi informacjami dotyczącymi koronawirusa. To na co sami patrzymy, to ilość osób zarażonych i zmarłych w związku z pandemią. Jednak warto również zwrócić uwagę na to, ile osób wyzdrowiało. Myślę, że same media również zauważyły to, że należy ludziom podawać jakąś pozytywną informację w związku z koronawirusem. Od kilku dni na większości portali pojawiają się nie tylko informacje o osobach zarażonych i zmarłych, ale również o tych, które wyzdrowiały. Dawkujmy sobie negatywne informacje naprzemiennie z pozytywnymi. To w jakiś sposób pozwoli nam ustabilizować emocje.
- Przede wszystkim dobrze byłoby codziennie rano albo dzień wcześniej wieczorem ustalić sobie listę rzeczy do zrobienia. Powinna być ona realna do zrealizowania. Stawianie sobie nierealnych celów doprowadzi nas jedynie do frustracji. Wykonując zadania z listy damy sobie poczucie, że coś robimy. Zaznaczam, że jeśli zdecydujemy się na taką listę, to powinny znaleźć się na niej również rzeczy przyjemne. Nie muszą one być do końca sprecyzowane, ale ustalenie sobie, że np. ma się trzy godziny czasu wolnego, będzie bardzo pomocne i motywujące. Myślę też, że w tym trudnym okresie dobrze jest na początku zająć się sprawami najtrudniejszymi, później tymi łatwiejszymi, to na wypadek gdybyśmy w ciągu dnia opadali z energii i siły do pracy. Wypełnienie swojego grafiku da nam pozory normalności i pomoże nam się zorganizować.
- Każda forma samopomocy jest dobra. Na dodatek w ostatnim czasie pojawiło się całkiem sporo ciekawych pozycji dotyczących tego tematu. Jak najbardziej warto po nie sięgnąć. Jednak czasami mogą one być niewystarczające. Wtedy dobrze byłoby zasięgnąć rady specjalisty. Większość psychologów i psychoterapeutów obecnie pracuje online. W trudnych sytuacjach polecam skorzystać z ich pomocy.
- To szczególnie trudne, jeśli w domu są małe dzieci, które jeszcze nie potrafią zająć się same sobą. Oczywiście najlepiej byłoby podzielić się z partnerem lub innymi domownikami zarówno obowiązkami domowymi, jak i opieką nad dziećmi. Zdroworozsądkowy podział będzie najbardziej korzystny dla wszystkich. Jeśli z różnych przyczyn jest to niemożliwe, to dobrze byłoby przeanalizować linię czasu i zastanowić się, w których momentach praca zdalna będzie możliwa np. kiedy dzieci ucinają sobie drzemkę. A może warto wstać godzinę lub dwie przed dziećmi i wtedy wykonać zadania najtrudniejsze, a te łatwiejsze zostawić sobie na czas dziecięcej aktywności. Myślę, że to też taki etap, w którym warto wprowadzić naukę samodzielnej zabawy, oczywiście „nie od razu Rzym zbudowano” i taka nauka chwilę potrwa, ale będzie to procentowało na przyszłość. Kolejną rzeczą jest wyszukiwanie bardzo angażujących zabaw, tutaj z pomocą przychodzą różne portale, na których można znaleźć setki pomysłów dotyczących zabaw z dzieckiem. Jednak myślę, że większym problemem w przypadku pracy zdalnej jest zmobilizowanie się do niej. Wielu z nas w tej chwili doprowadza do furii stojący na biurku kubek, który wcześniej był dla nas w ogólnie niezauważalny, czy też dopiero teraz widoczna jest drobna pajęczyna w rogu pokoju, którą od razu trzeba zlikwidować. W takich sytuacjach mamy kilka wyjść, pierwsza to likwidacja wszystkich przeszkadzajek zanim usiądziemy do pracy, co może być trudne, bo na obecną chwilę wszystko może nas denerwować. Druga to nauczenie się mobilizowania się do pracy. Można zacząć od prostej rzeczy jaką jest np. macierz Eisenhowera. Na początku wpisywanie naszych zadań w odpowiednie kratki może być uciążliwe, ale większość ludzi dość szybko nabiera biegłości w użytkowaniu tego narzędzia. Technika ta znacznie ułatwi nam pracę, a dzięki temu, że będziemy mogli odhaczać zadania już wykonane, nasze poczucie sprawczości wzrośnie. Pracować zdalnie trzeba się po prostu nauczyć, więc zanim zaczniemy wpadać w panikę, że się nie da, trzeba sobie dać trochę czasu i przetestować kilka rozwiązań. Któreś z pewnością się sprawdzi.
- To ciągłe wspólne przebywanie z pewnością dla wielu z nas jest trudne, w końcu na co dzień, każdy z domowników ma jakieś obowiązki, pracę, przedszkole czy szkołę. W tej chwili zmuszeni jesteśmy do bycia razem właściwie dwadzieścia cztery godziny na dobę. Niektórym z nas w ogóle to nie przeszkadza, a nawet są zadowoleni z takiego rozwoju sytuacji, bo w końcu mają czas na bycie z rodziną. Natomiast wiele osób odczuwa tego negatywne skutki. Co najważniejsze z przesytem związanym z ciągłą obecnością pozostałych domowników można sobie poradzić. Pierwszą istotną kwestią jest danie sobie przestrzeni, to że ciągle siedzimy razem pod jednym dachem, nie zmusza nas do ciągłego wspólnego spędzania czasu. Umówmy się z domownikami, że każdy ma w ciągu dnia czas tylko dla siebie, w którym może robić coś wyłącznie swojego. Kolejną kwestią jest to, aby ten wspólny czas spędzać „aktywnie”, siedzenie na kanapie z cała rodziną i oglądanie od rana do nocy telewizji nie będzie dobrym pomysłem. Natomiast wyciągnięcie planszówek czy puzzli, zaangażowanie domowników w jakieś wspólne nowe hobby np. gotowanie, pozwoli przetrwać ten czas, a może nawet uczyni go dobrym dla budowania relacji w rodzinie. Myślę, że odpowiednią techniką, którą często stosujemy podczas terapii, może być tu poszukanie w kimś czegoś dobrego. Jeśli któryś z domowników naprawdę zacznie nas irytować, to warto pomyśleć co w nim lubimy? Za co go cenimy? Można przypomnieć sobie jakieś dobre, wyjątkowe wspólne chwile. Ta technika wydaje się bardzo błaha, ale proszę mi wierzyć, naprawdę działa i pozwala przetrwać trudne chwile.
- W czasie kryzysu tego typu lęki są zupełnie normalne, co nie znaczy, że mamy się im poddać. Najważniejsze jest myślenie zdroworozsądkowe i konfrontowanie naszych lęków z argumentami. Jeśli myślimy, że możemy zachorować, poszukajmy dowodów, które mogą przemawiać za tym, że tak może się stać. Takimi dowodami może być to, że realnie mieliśmy kontakt z osobą chorą. Mnie do głowy przychodzi jeszcze jeden argument – jeśli nie zachowuje się środków ostrożności np. nie zakłada się rękawiczek podczas zakupów, czy kompletnie ignoruje się dezynfekowanie rąk po powrocie do domu. Wtedy ryzyko związane z zarażeniem się koronawirusem wzrasta, ale osoby, które ignorują środki ostrożności raczej nie będą mierzyły się z lękami o własne zdrowie. Ci, którzy zmagają się z lękiem przed chorobą, raczej stosują wszystkie środki ostrożności, a co za tym idzie nie znajdą argumentów przemawiających za tym, że mogą zachorować. Bo jeśli zdecydowaną większość czasu oni sami i domownicy spędzają w domu, jeśli wychodząc zakładają rękawiczki i maseczki, nie spotykają się z dużą liczbą osób, to ryzyko zachorowania jest nikłe. Podobnie w przypadku lęku przed utratą źródła dochodu, również warto oszacować prawdopodobieństwo, czy to w ogóle jest możliwe i jak bardzo nas to dotknie. Warto zadać sobie pytania – co wtedy najgorszego może się wydarzyć? Jakie mam inne opcje? Co mogę z tym zrobić? Najgorszym rozwiązaniem będzie siedzenie i dłubanie we własnych myślach i uprawianie tzw. czarnowidztwa. Przypuszczalnie kiedy wrócimy do tzw. normy, kolorowo nie będzie, ale człowiek jest w stanie unieść wiele trudnych sytuacji na swoich barkach, także i my sobie poradzimy. Być może będziemy stawać przed trudnymi wyborami i co niektóre planowane zakupy będziemy musieli odłożyć na później. Być może komfort naszego życia spadnie, będziemy musieli odnaleźć się w nowej pracy, a może nawet w nowej branży. Te wszystkie być może są prawdopodobne, ale raczej nieprawdopodobne jest to, abyśmy sobie nie dali rady. Warto zastanowić się nad swoją przeszłością, przecież każdy z nas na swoim życiowym koncie ma wiele bardzo trudnych sytuacji, z którymi sobie poradził. Dobrze jest do nich wrócić i odnaleźć te czynniki, które nam wtedy pomogły. Jeśli w poprzednich kryzysach daliśmy radę, to i tym razem sobie poradzimy. Także podsumowując – zdrowy rozsądek i analiza oparta na dowodach i argumentach będzie tym co pomoże nam w walce z lękami.
- Po pierwsze dobrze byłoby zadać sobie pytanie, czy aby na pewno jesteśmy w tej sytuacji na 100% bezradni. W ramach terapii współpracuje z kilkoma przedsiębiorcami i okazuje się, że w zdecydowanej większości branż są możliwości modyfikacji dotychczasowej pracy, tak aby przetrwać ten trudny czas. Wspomnę tu o historii, którą zasłyszałam w mediach, ale ona doskonale pokazuje, że mamy wiele możliwości zmian w branżach, które wydają się nie do zmiany. Anegdotka jest o właścicielu klubu go-go w Stanach Zjednoczonych, który z oczywistych powodów nie może prowadzić swojego biznesu, jak prowadził go dotychczas. Właściciel wpadł na pomysł, że tancerki, które u niego pracują będą w skąpych strojach dostarczać produkty spożywcze i gotowe jedzenie do osób zamawiających. Okazało się, że był to strzał w dziesiątkę i właściciel ma na tyle wystarczające dochody, że może utrzymać swój biznes. Ta historia doskonale pokazuje, że nawet w tak trudnej chwili można znaleźć dobry pomysł na swój biznes. Oczywiście, że są takie branże, w których trudno cokolwiek wymyślić np. fryzjerzy, ale i tutaj można coś zrobić, aby utrzymać się na rynku. Np. niektóre salony dostarczają swoim klientom gotowe zestawy do samodzielnego farbowania. Wiadomym jest, że dużo większy zysk mieliby, gdyby klientka przyszła do salonu i mogliby wykonać usługę w 100%, ale być może pieniądze zarobione w ten zmodyfikowany sposób, będą wystarczające do utrzymania się przez ten trudny czas. Dodatkowo tym sposobem budują sobie fajną relację z klientami, ponieważ ci drudzy czują, że ktoś o nich dba, co jest niezwykle ważne w tym czasie. To z pewnością zaprocentuje w przyszłości. Myślę, że obecnie u przedsiębiorców najważniejsze jest zastanowienie się nad tym co jeszcze można zrobić. Jeśli wpadnie do głowy nawet jakiś drobny pomysł, to warto wprowadzić go w życie. To pozwoli na podbicie poczucia sprawczości i zmniejszy bezradność.
- To zdecydowanie najtrudniejsze pytanie z dotychczasowych i nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi, ani złotej recepty. Myślę, że właściciele firm zatrudniający ludzi w branżach, których funkcjonowanie na obecną chwile jest znacznie utrudnione są w wyjątkowo trudnej sytuacji. Ponownie odwołam się do myślenia zdroworozsądkowego i szukania możliwości pracy w obecnych warunkach. Jeśli ta jest niemożliwa, to dobrze byłoby poszukać rozwiązań na za miesiąc czy za dwa, kiedy, miejmy nadzieję, wszystko wróci do normy. Myślę też, że jeśli właściciel firmy ma zbudowane dobre relacje ze swoimi pracownikami, to uczciwa rozmowa z nimi może pomóc. Większość z nas zdaje sobie sprawę z tego, że prowadzenie firmy na obecną chwilę jest trudne. Chciałabym powiedzieć coś mądrzejszego, ale z racji tego, że jesteśmy pierwszy raz w takiej sytuacji, wielu rzeczy nie wiemy, np. tego jak zareaguje nasza gospodarka, w jakim stopniu pomogą nam instytucje państwowe, ile firm zostanie zamkniętych i co wydarzy się z ich pracownikami. Przeanalizowanie swoich zasobów finansowych i możliwości rozwiązań może pomóc w redukowaniu stresu. Istotne w tym czasie będzie szukanie wsparcia. Nie mówię tutaj jedynie o wsparciu profesjonalistów, ale przede wszystkim najbliższych. Przedsiębiorcy, którzy często mają skłonność do myślenia, że sami sobie muszą poradzić, powinni jak najwięcej o swoich obawach rozmawiać z bliskimi. Być może oni wpadną na jakiś pomysł, a co najważniejsze będą dobrym wsparciem w tych trudnych chwilach.
Dziękuję za rozmowę.
Katarzyna Wiązowska